literature

Straznicy Czasu - Roz VIII

Deviation Actions

friedek32pl's avatar
By
Published:
158 Views

Literature Text

Rozdział VIII
Na ratunek nieszczęśliwej dziewicy! Część Trzecia! Warzyw VS Czarny Żniwiarz!

Warzyw uważnie przyjrzał się swojemu przeciwnikowi. Czarny Żniwiarz przerastał go prawie o dwie głowy, oraz w jego ubraniu zmieściło by się dwóch takich jak blondyn. Chłopak mocniej zacisnął palce na rękojeści miecza.
- Pragniesz mojego miecza chłopcze? – upewnił się Żniwiarz – chyba sobie ostro żartujesz! Wiesz kim ja jestem? Jestem Czarnym  Żniwiarzem! Rycerzem, który posłał na tamten świat tysiące takich dzieciaczków jak ty!
- yhym, ta – powiedział Warzyw, rozglądając się po sali z miną która wprost mówiła, że ignoruje rozmówcę- A chcesz wiedzieć ile burdeli odwiedziłem?  
- Myślałem, żeby ci dać szybką i bezbolesną śmierć. Teraz jednak stwierdziłem, że będziesz umierał powoli i w męczarniach –
- Kurna! – krzyknął Blondyn.
- Cóż że się stało? Wywołałem u ciebie strach? –
- Nie. Taka gruba beka jak ty mnie nie obchodzi – odparł chłopak – Czy wy źli, zawsze musicie wyskakiwać z takimi tekstami w stylu „Chciałem ci zapewnić szybko i bezbolesną śmierć, ale się rozmyśliłem" itp.? To strasznie wkurwia człowieka – Warzyw splunął
- TA ZNIEWAGA KRWI WYMAGA! – Żniwiarz obnażył swój miecz, i rzucił się na blondyna. Warzyw sparował to centralnie na swoją klingę.
Ciosy Żniwiarza były silne, szybkie i celne. Gdyby czarny rycerz mierzył się ze zwyczajnym wojownikiem, ten padłbym po jego pierwszej szarży.
Żniwiarz nie docenił jednak siły Warzywa.
Blondyn wykonał piruet,  poczym zamachnął się bronią. Brzdęk uzmysłowił mu, że trafił w zbroję. Rycerz bardzo szybko się obrócił, i wykonał jedno potężne cięcie, przed którym Warzyw musiał uskoczyć.
- Niemożliwe! Jesteś jeszcze za młody, by równać się zemną. O co najmniej dwadzieścia lat nauki! – krzyknął Żniwiarz. Ponowił natarcie, a blondyn uskoczył do tyłu. Miecz wbił się w posadzkę.
- Niczego o mnie nie wiesz – odparł Warzyw, biorąc dosyć spory zamach na głowę rycerza. Tamten z niewiarygodna siłą wyrwał miecz z podłogi, ty samym omal nie trafiając blondyna w pierś.
Młody strażnik przeturlał się zwinnie pomiędzy wielkimi nogami Żniwiarza, ranią go po łydkach. Rycerz zaklną pod nosem, gdy znowu rzucił się na blondyna. Ten spokojnie przyjął cios na Violetę.
Przez krótką chwilę Żniwiarz miał ochotę za pomocą własnej siły wgnieść szermierza w ziemię. Musiał zrobić jednak lekko rozluźnić uścisk, by poprawić swoje rękawice. To dało czas Warzywowi na odskoczenie od zasięgu potężnego ostrza rycerza.
Przez moment wpatrywali się w siebie, jak gdyby widzieli swoje odbicie w lustrze. To jednak trwało do chwili, kiedy to Warzyw przypuścił atak. Brzdęk stali odbijał się po całym korytarzu. Trzeba było przyznać Żniwiarzowi, że pomimo rozmiarów swojego ostrza, potrafił nim równie dobrze atakować co bronić. Żaden z krzyżowych ciosów nie trafił, co trochę podirytowało Warzywa.
Blondyn uskoczył w bok, zrobił piruet i wykonał jedno centralne pchnięcie, skierowane w stronę rycerza. Tamten zbił jego miecz, wykonał obrót i starał się zmieść Młodego Strażnika za pomocą potężnego cięcia.
Zły nawyk Żniwiarza sprawiał, że zawsze podczas wykonywania tak potężnego cięcia, zamykał swoje oczy. Gdy je otworzył, Blondyna nie było w pobliżu. Uradowany, chciał już odłożyć miecz, gdy poczuł, że był on cięższy niż zazwyczaj. Spojrzał na swoja klingę.
Na płazie miecza, Warzyw próbował utrzymać równowagę. Nim rycerz w jakikolwiek sposób zdołał zareagować, blondyn złapał stabilność, i wykonał jedno centralne cięcie na głowę.
Tylko hełm ochronił Żniwiarza przed śmiercią. Żelazna powłoka, rozpadła się na drobne kawałki, kalecząc twarzy rycerza. Malutkie strumyczki krwi zaczęły spływać po jego szmaragdowych oczach i czarnych jak sadza włosach.
- Gówniarz! – krzyknął, wyrzucając Warzywa w powietrze. Blondyn, wykonując całkiem ładne salto, odbił się od najbliższej kolumny i poleciał w stronę rycerza. Cios przebił się przez jego zbroję, a z uda zaczęła wypływać strumień krwi. Ranny, upadł na kolano.
- Czas to zakończyć – powiedział Warzyw, podnosząc Violettę. Jednak nie zadał ciosu, bowiem Żniwiarz uśmiechną się od ucha do ucha i zaczął przeraźliwie się śmiać.
- Ty głupcze! – krzyknął przez śmiech – myślałeś, że mnie pokonałeś? – rycerz ograniczył emocje – Ta walka dopiero się zaczęła.
I w tym momencie, jak na zawołanie, na prawym ramieniu Warzywa pojawiła się szrama, jak gdyby ktoś przeciął je mieczem. Blondyn zasyczał, odskakując od Rycerza. Ten nie ruszył nawet palcem.
- Widzisz maluszku, musisz się jeszcze sporo nauczyć – powiedział, podnosząc się. Miecz trzymał luźno, jak gdyby był tylko lekkim patykiem.
Warzyw mocniej złapał Violettę i zaszarżował na rycerza. Nim jednak w ogóle do niego dobiegł, na jego plecach pojawiło się cięcie, jak od miecza. Blondyn upadł na kolana. Żniwiarz nie ruszył się nawet z miejsca.
„Co jest?! Nawet do niego nie podbiegłem a on już mnie ciachnął" pytał sam siebie.
Rycerz powoli się do niego zbliżał. Warzyw chwycił Violettę i puścił się biegiem naokoło Żniwiarza. Gdy był za jego placami, na jego nogach pojawiły się kolejne obrażenia, które znowu powaliły blondyna na kolana.
- Że też muszę używać moich mocy na takiego gówniarza jak i ty – powiedział rycerz, powoli obracając się w stronę szermierza – ktoś taki jak ty zasługuje na najgłębszą czeluść piekła.
Te słowa podziałały na Warzywa jak kubeł zimnej wody. Młody Strażnik wsuną Violettę powrotem w pochwę na plecach, a ściągnął krwisto-czarne ostrze, podobne w wyglądzie do kordelasa, które sam nazywał Daedra.
- Co? Myślisz, że zmiana ostrza da ci szansę na wygraną? Liczy się wojownik, nie broń. Mistrz, posiadając kamień, może pokonać ucznia uzbrojonego w miecz. Pogódź się z tym, że jesteś słaby! – krzyknął Żniwiarz, głośno rechocząc.
W tym momencie coś było nie tak.
Rycerz dostrzegł na krwisto czarnym ostrzu sześć wgłębień. Jedno z nich – najbliżej rękojeści – otworzyło się bardzo powoli. Wraz z tym, po korytarzu zaczęła się roznosić demoniczna aura. Żniwiarz zamarł, gdy zorientował się, czym są ów wgłębienia.
- Pieczęcie – wyszeptał.
Pierwsza z nich właśnie się otworzyła. Przypominała ludzkie oko, tylko była cała czerwona, a zamiast tęczówki miała wyryta rzymską jedynkę.
Blondyn stał zupełnie cicho. Oddalił się znacząco od swojego przeciwnika, co trochę uspokoiło Żniwiarza. Był bowiem święcie przekonany, że z odległości około siedmiu metrów klinga młodego strażnika nie zrobi mu krzywdy.
Warzyw wziął potężny zamach, i poprzecinał parę razy powietrze przed sobą. Rycerz zaczął głośno się śmiać.
- To jest prawdziwa walka, a nie trening baletu – krzyknął, łapiąc się za żołądek.
Na ustach blondyna pojawił się niewinny uśmieszek.
- Koniec - powiedział, Warzyw, chowając Daedrę.
Nim Żniwiarz domyślił się, o co mu chodzi, poczuł krępujący ból w żołądku. Jego wzrok powędrował w dół.
Jego cały tors, wraz z brzuchem, był pocięty. Krew wylewała się z niego strumieniami.
Upadł na ziemię i konał.
Nim zdechł, warzyw podszedł do niego, i uniósł ostrze rycerza.
- Pa nieudaczniku. Jesteś jeszcze za młody, by równać się zemną. O co najmniej dwadzieścia lat nauki! – powiedział z sarkastycznym uśmiechem, odcinając jego głowę.
***
Miszon przywołał swoje ostrze i nabrał powietrza.
Nie wiedział, co mogło go czekać za ta wielką, masywną bramą, wykonaną z brązu. Bliznowaty oddalił się trochę, i z kopniaka rozwalił drzwi.
W wielkiej komnacie stał generał czarnej róży. W jego ręku spoczywał już rapier.
- Czekałem na ciebie, Strażniku – powiedział.
W oczach Miszona zagnieździł się czysty ogień nienawiści.
next
© 2010 - 2024 friedek32pl
Comments2
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Warzychewka's avatar
To ten, no... Jeden, ważny dla mnie, błąd- to nie ja nazwałem Daedrę, on się już tak nazywał.
Poza tym, ujdzie.